Niebieski skarb malucha
W lipcu urodziłam pierwsze
dziecko, w państwowym szpitalu, bez ozdobników w stylu wynajętej położnej czy
jednoosobowej sali. Perspektywa dostania się w ręce służby zdrowia przerażała
mnie bardziej niż sam poród, postanowiłam więc potraktować te dni jako
antropologiczną wycieczkę w nieznane, na której zbiorę materiały do komiksów.
Cesarskie cięcie i pojawienie się na świecie córki szybko wymiotły mi z głowy
te mrzonki, ale wraz z wypisem czekała wspaniała niespodzianka -
"Niebieskie pudełko", czyli paczka z próbkami produktów niemowlęcych
i ponad stustronicową broszurą "Happy baby book - praktyczny poradnik dla
rodziców" (angielskie brzmienie tytułu pozostaje niewyjaśnioną zagadką)
autorstwa prof. dr hab. n. med. Barbary Kowalewskiej - Kanteckiej. Żeby je
dostać, musiałam wypełnić ankietę i sprzedać dane osobowe swoje i córki, co bez
wahania uczyniłam. Jak się okazało, była to nadgorliwość personelu - z lektury
wnętrza pudełka wynikało, że mam odesłać ankietę, jeżeli jestem wdzięczna i zachwycona
zawartością, a nie na dzień dobry. Tak czy inaczej, było warto. Wymieniony
poradnik okazał się publikacją tak przedziwną, że dla jej uzyskania
udostępniłabym dane całej rodziny pięć pokoleń wstecz.
Dalszy ciąg tej opowieści o obrazie rodziny w pewnym poradniku znajdziecie w ZADRZE (wraz z pozostałymi ilustracjami i dwiema jednoplanszówkami). Wspierać (pismo, nie mnie)! Kupować!
Czytałem, czytałem... Gratuluję :D
OdpowiedzUsuńhttp://www.express.bydgoski.pl/look/article.tpl?IdLanguage=17&IdPublication=2&NrIssue=2314&NrSection=1&NrArticle=234601&IdTag=575
O, ukazało się! Dziękuję bardzo.
UsuńChętnie poczytam ciąg dalszy. :)
OdpowiedzUsuńPs. Ja też dostałam pudełko, nawet dwa pudełka. Ale czy warto było.... nie jestem pewna. Poza butelką wody mineralnej, którą zaraz wydudulałam, przydał mi się tylko krem biustowy. :)