EDIT: poprzedni post zawiesił mi całego bloga, skasowałam go więc i teraz postaram się odtworzyć.
Jacek Seweryn Podgórski zadaje pytanie, ja się mobilizuję, między nami bardzo mała kobieta rozwiesza plakat.
Z zainteresowaniem przeglądam świetny komiks, który wpadł mi w ręce.
Wczoraj rzuciłam się w paszczę szaleństwa, a
Gretę w ojcowskie ramiona i spędziłam dzień w Toruniu, przybywając tam na
zaproszenie Bella Women in Art Festival (strona i fanpage,
klik klik). "Dzień" jest może określeniem nieco na wyrost, ponieważ większość
czasu zajęła podróż podczas której zadałam rodzicom z tylnego siedzenia tak
ważne pytania jak "Co sądzicie o koedukacyjnych toaletach?" (nowa obsesja
badawcza) oraz "Czy pamiętacie, kiedy pierwszy raz zostaliście jako dzieci sami
w domu?" (to z kolei interesuje Jacka Świdzińskiego - nie pamiętają).
Sam wyjazd był przedziwnym doświadczeniem - pod
wpływem nawykowego zagnieżdżenia się w samochodzie taty zaczęłam się czuć jakbym
znowu miała 15 lat, a myśl o tym, że w domu mój mąż zajmuje się naszą córką
szybko stała się abstrakcyjna. Idąc na stacji benzynowej do toalety żeby
odciągnąć mleko czułam się niewłaściwie, coś jakby prezerwatywy wypadły mi z
kieszeni na rodzinnym spotkaniu.
To tyle jeżeli chodzi o macierzyńskie uczucia o
poranku.
Samego festiwalu widziałam niewiele, nad czym
ubolewam, ale cała impreza trwa do wtorku, program znajdziecie na podlinkowanych
powyżej stronach, zachęcam-polecam. Atmosfera przypominała mi pierwsze Bałtyckie
Festiwale Komiksowe - pod względem entuzjazmu organizatorów, przeświadczenia, że
można zrobić coś ważnego za niewielkie pieniądze i po godzinach oraz dobrze
pojętej kameralności, dzięki której szefowa całej imprezy miała czas zabrać mnie
na obiad i poopowiadać o Toruniu (ostatnio odwiedzonym w 2005 roku, mieszkałam w
domu na środku pola, po którym biegał bażant).
Poniżej kilka zdjęć, które ukradłam z
facebooka. Autorką jest Monika Wieczorkowska.
Jacek Seweryn Podgórski zadaje pytanie, ja się mobilizuję, między nami bardzo mała kobieta rozwiesza plakat.
Z zainteresowaniem przeglądam świetny komiks, który wpadł mi w ręce.
Rozdaję autograf, na szczęście brak kolejek
umożliwia mi za każdym razem zrobienie szkicu, lineartu i pokolorowanie, więc
jestem naprawdę zadowolona z tych, nomen omen, płodów.
Na koniec
odpowiedziałam wraz z Sylwią Chutnik na kilka pytań, melancholijnie mocząc
pędzel w pudełku po farmaceutykach, wróciłam do samochodu i po pewnym czasie do
domu, bo moja pierś nie była w stanie więcej pomieścić (sic!). Greta spała,
podobno nigdy nie była tak grzeczna i pogodna. Matka z domu, Chmielewskim
lżej.
Bardzo dziękuję
organizatorom za zaproszenie i liczę na kolejne edycje, żebym za mniej więcej 10
lat mogła znowu przykotłować (wg terminologii mojej babci) pochwalić się
kolejnym komiksem.
PS. Chcę mieszkać w Warszawie, ale jadać na mieście w
Toruniu. Te ceny. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom, własnym zapapranym
soczewkom. Zestaw siekany kotlet wołowy z boczkiem i serem-masa frytek-miska
szpinaku ze śmietaną i czosnkiem - 13.90. Duża latte - 6 zł. Vivat "Widelec"!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz