poniedziałek, 30 kwietnia 2012

Lokomotywa

 Ciężka, ogromna i pot z niej spływa tłusta oliwa. To o mnie. Czemu Polska mnie nie szanuje? Tydzień temu pływaliśmy z psem w kałużach, ja w zimowym płaszczu, on w brudnym futrze, a dziś siedzę w biurze boso i w letniej sukience. Czy jest mi dobrze z taką nagłą zmianą temperatury? Nie. Czy cieszę się, że zaczyna mi się alergia, a w tym roku nie mogę brać leków i niewątpliwie urwie mi już wkrótce mordę? Nie. Czy Danielowi nadal jest chłodno i wczoraj wieczorem zastanawiał się nad wzięciem na spacer bluzy? Tak. 
Na pociechę reaktywowałam doniczki na balkonie i mogę udawać, że jestem w ogrodzie, siedząc na metrze kwadratowym rozgrzanych płytek z miętą powiewającą mi nad głową. Na zdjęciu utrwalony został też przyszpilony do lampki Iggy Pop, którego lodowate spojrzenie motywuje mnie do pracy nad albumem: 32 strony ukończone i powoli zaczynam bawić się myślą o przeskoczeniu zakładanych 48. Poniżej kadr w stanie surowego skanu, a na nim jeden z bohaterów: Magazynier - Patriarcha. 
I tak właśnie spędzam sobie długi weekend, między biurem a biurkiem, zrzędząc i rysując, bo Komiksowa Warszawa tuż tuż, wydawca u bram i przypuszczam, że bardziej spodoba mu się teczka ze skończonymi stronami niż, dajmy na to, screeny z Botaniculi lub moje przemyślenia na temat różnic społecznych, płynące z lektury szwedzkich kryminałów ("Mimo, że miała 18 lat, nadal mieszkała z rodzicami" pffffffff).




PS. Nowy interface bloggera, właśnie kiedy w miarę opanowałam poprzedni! Zdrada.

1 komentarz: