piątek, 11 maja 2012

Puch


Dzisiejszy post dedykowany jest płynom: powyżej Greta unosząca się w wodach płodowych o odczynie miętowym (powinna być jeszcze pępowina, ale psuła mi kompozycję, więc sobie darowałam). Wrzucałam ten kadr w tym tygodniu na fb, teraz jest jednak piękniejszy, bo kolorowy. Tym samym album liczy sobie w tej chwili 34 absolutnie skończone strony oraz dodatkowych sześć czekających na pomalowanie, razem 39 i brakuje TYLKO DZIEWIĘCIU. Wygląda więc na to, że wreszcie coś skończę i wydam. 

Tymczasem moje ciało chytrze kumuluje wszystko, co wypiję, w rozmaite opuchlizny, głównie w okolicach kostek. Jestem niezwykle zadumana nad tą niespodziewaną przemianą w ludzką odmianę Ciastusia Pilsbury.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz