Ciężka, ogromna i pot z niej
spływa tłusta oliwa. To o mnie. Czemu Polska mnie nie szanuje? Tydzień
temu pływaliśmy z psem w kałużach, ja w zimowym płaszczu, on w brudnym
futrze, a dziś siedzę w biurze boso i w letniej sukience. Czy jest mi
dobrze z taką nagłą zmianą temperatury? Nie. Czy cieszę się, że zaczyna
mi się alergia, a w tym roku nie mogę brać leków i niewątpliwie urwie mi
już wkrótce mordę? Nie. Czy Danielowi nadal jest chłodno i wczoraj
wieczorem zastanawiał się nad wzięciem na spacer bluzy? Tak.
Na
pociechę reaktywowałam doniczki na balkonie i mogę udawać, że jestem w
ogrodzie, siedząc na metrze kwadratowym rozgrzanych płytek z miętą
powiewającą mi nad głową. Na zdjęciu utrwalony został też przyszpilony
do lampki Iggy Pop, którego lodowate spojrzenie motywuje mnie do pracy
nad albumem: 32 strony ukończone i powoli zaczynam bawić się myślą o
przeskoczeniu zakładanych 48. Poniżej kadr w stanie surowego skanu, a na
nim jeden z bohaterów: Magazynier - Patriarcha.
I
tak właśnie spędzam sobie długi weekend, między biurem a biurkiem,
zrzędząc i rysując, bo Komiksowa Warszawa tuż tuż, wydawca u bram i
przypuszczam, że bardziej spodoba mu się teczka ze skończonymi stronami
niż, dajmy na to, screeny z Botaniculi lub moje przemyślenia na temat
różnic społecznych, płynące z lektury szwedzkich kryminałów ("Mimo, że
miała 18 lat, nadal mieszkała z rodzicami" pffffffff).
kochamy parowozy
OdpowiedzUsuń