Na kilkudniowym urlopie poświęconym wyprawieniu Daniela do pracy uległam lekkiemu znudzeniu pisaniem (oraz przekonaniu, że cierpię na stwardnienie rozsiane, objawiające się uporczywym bólem łydki) i postanowiłam sprawdzić, co u Mamelii. Niestety po awarii komputera w biurze skaner nie jest sobą i zjadł większość kolorów, co z kolei zniweczyło sens paska, który miał naśladować barwami film Jeuneta. Czas chyba zainwestować we własne machinarium.
Po powrocie do pracy przejrzałam sobie też internet, co pozwoliło mi stwierdzić, że znowu zostałam twarzą komiksu kobiecego, chociaż hej, w co najmniej trzech miejscach mówię wyraźnie, że się nie identyfikuję z tym ruchem:
na moim blogu
na Comic Grrrlz
na pamiętnym panelu
a jednak redaktorzy Kolorowych wiedzą lepiej. Nie znaczy to, że mam coś przeciwko samemu terminowi, bo nie mam. Po prostu nie czuję się twarzą niczego i nikogo oprócz samej siebie i chciałabym, żeby wszyscy to sobie wbili do głowy. Miło też stwierdzić, że traumy z konkursu paskowego Gildii, od czasów którego datuje się moja znajomość z red. Gizickim, najwyraźniej nigdy nie słabną i moje obrzydłe płody plastyczne nadal tak mierżą Daniela, że nie woli się na ich temat nawet nie wypowiadać.
Na szczęście jest dla mnie nadzieja: Repek (którego podziwiam za merytoryczne przygotowanie do flame'a na Kolorowych i żelazne nerwy w tymże) opisał mojego bloga w epilogu "W sieci szerokiej" jako doskonałą kronikę życia towarzyskiego komiksiarzy. Jestem bardzo dumna, że znalazłam się w tym zestawieniu. Kiedy więc już przestanę być twarzą rozmaitych rzeczy i porzucę paskudny zwyczaj rysowania, zostanę waszą powszechnie kochaną ciotką Klotką, publikującą tu rozmaite ploteczki i donosiki.
Zapraszam jutro na dzień z kolażem.
Po powrocie do pracy przejrzałam sobie też internet, co pozwoliło mi stwierdzić, że znowu zostałam twarzą komiksu kobiecego, chociaż hej, w co najmniej trzech miejscach mówię wyraźnie, że się nie identyfikuję z tym ruchem:
na moim blogu
na Comic Grrrlz
na pamiętnym panelu
a jednak redaktorzy Kolorowych wiedzą lepiej. Nie znaczy to, że mam coś przeciwko samemu terminowi, bo nie mam. Po prostu nie czuję się twarzą niczego i nikogo oprócz samej siebie i chciałabym, żeby wszyscy to sobie wbili do głowy. Miło też stwierdzić, że traumy z konkursu paskowego Gildii, od czasów którego datuje się moja znajomość z red. Gizickim, najwyraźniej nigdy nie słabną i moje obrzydłe płody plastyczne nadal tak mierżą Daniela, że nie woli się na ich temat nawet nie wypowiadać.
Na szczęście jest dla mnie nadzieja: Repek (którego podziwiam za merytoryczne przygotowanie do flame'a na Kolorowych i żelazne nerwy w tymże) opisał mojego bloga w epilogu "W sieci szerokiej" jako doskonałą kronikę życia towarzyskiego komiksiarzy. Jestem bardzo dumna, że znalazłam się w tym zestawieniu. Kiedy więc już przestanę być twarzą rozmaitych rzeczy i porzucę paskudny zwyczaj rysowania, zostanę waszą powszechnie kochaną ciotką Klotką, publikującą tu rozmaite ploteczki i donosiki.
Zapraszam jutro na dzień z kolażem.
kiedyś się zawezmę i przeczytam oraz obejrzę sobie cały internet..
OdpowiedzUsuńmuszę tylko zaplanować sobie jakiś wolny wieczór..
Jak to powiedział Repek - "autor umarł".
OdpowiedzUsuńWelcome back !
OdpowiedzUsuńWidzisz, chwilę Cię nie ma a tu takie rzeczy. Strach się bać :P
Ja dla odmiany Twoje komiksy bardzo lubię. :)
OdpowiedzUsuńI sorry, możesz sobie nie chcieć, ale kobiece są.
Ps. A co do nerwów w dyskusjach - to ja z definicji jestem spokojny. Denerwuję się tylko wtedy, jak mi po raz pierwszy od 4 lat cieknie sufit... w dzień, gdy mam 6 klientów na mieszkanie. :)
Są kobiece i będą. Każdy może je też zaliczyć gdzie chce i nie mam z tym problemu, tyle, że osobiście nie czuję się zaangażowana w klasyfikowanie ich gdziekolwiek oprócz "rzeczy, które robię w domu w ramach drugiego etatu". A o to, czy autor umarł czy żyje, awanturujemy się z panem Chmielewskim przynajmniej raz w tygodniu po podwieczorku. Jak dla mnie, jest martwy.
OdpowiedzUsuń@Rob
OdpowiedzUsuńMałe sprostowanie: to nie ja powiedziałem. Ja tylko powieliłem cudze zdanie. :) Tak, Baudrillarda też lubię. :D
@Olga
No, komiksy Daniela zdecydowanie starają się walczyć z martwotą autora. :D
A swoją drogą, to ciekaw jestem - skoro już przy tym temacie, a on rzadziej się udziela blogowo - jak Danielowi podobał się "Dziennik podróżny" Thompsona.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Podobał się, Daniel kocha Thopmsona, ale z pewnością chętnie sam Cię na ten temat zanudzi przy najbliższej okazji.
OdpowiedzUsuńLOL, ok, dzięki. Po prostu ten komiks mocno mi się skojarzył z jego odwagą w robieniu sztuki o sobie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Pamiętaj, "komiks kobiecy" to taki, który stworzyła kobieta, nawet, jeśli ona nie identyfikuje się z ruchem i ma to w dupie. Intencje i chciejstwo autorki definicja też ma w dupie.
OdpowiedzUsuńTak z pamięci jadę za CG :D
a ja wrzuciłam tam gryzmoły, będę przeklęta, też zrobię taką deklarację jak Ty, zainspirowałaś mnie :3
OdpowiedzUsuń