Po powrocie do pracy przejrzałam sobie też internet, co pozwoliło mi stwierdzić, że znowu zostałam twarzą komiksu kobiecego, chociaż hej, w co najmniej trzech miejscach mówię wyraźnie, że się nie identyfikuję z tym ruchem:
na moim blogu
na Comic Grrrlz
na pamiętnym panelu
a jednak redaktorzy Kolorowych wiedzą lepiej. Nie znaczy to, że mam coś przeciwko samemu terminowi, bo nie mam. Po prostu nie czuję się twarzą niczego i nikogo oprócz samej siebie i chciałabym, żeby wszyscy to sobie wbili do głowy. Miło też stwierdzić, że traumy z konkursu paskowego Gildii, od czasów którego datuje się moja znajomość z red. Gizickim, najwyraźniej nigdy nie słabną i moje obrzydłe płody plastyczne nadal tak mierżą Daniela, że nie woli się na ich temat nawet nie wypowiadać.
Na szczęście jest dla mnie nadzieja: Repek (którego podziwiam za merytoryczne przygotowanie do flame'a na Kolorowych i żelazne nerwy w tymże) opisał mojego bloga w epilogu "W sieci szerokiej" jako doskonałą kronikę życia towarzyskiego komiksiarzy. Jestem bardzo dumna, że znalazłam się w tym zestawieniu. Kiedy więc już przestanę być twarzą rozmaitych rzeczy i porzucę paskudny zwyczaj rysowania, zostanę waszą powszechnie kochaną ciotką Klotką, publikującą tu rozmaite ploteczki i donosiki.
Zapraszam jutro na dzień z kolażem.
kiedyś się zawezmę i przeczytam oraz obejrzę sobie cały internet..
OdpowiedzUsuńmuszę tylko zaplanować sobie jakiś wolny wieczór..
Jak to powiedział Repek - "autor umarł".
OdpowiedzUsuńWelcome back !
OdpowiedzUsuńWidzisz, chwilę Cię nie ma a tu takie rzeczy. Strach się bać :P
Ja dla odmiany Twoje komiksy bardzo lubię. :)
OdpowiedzUsuńI sorry, możesz sobie nie chcieć, ale kobiece są.
Ps. A co do nerwów w dyskusjach - to ja z definicji jestem spokojny. Denerwuję się tylko wtedy, jak mi po raz pierwszy od 4 lat cieknie sufit... w dzień, gdy mam 6 klientów na mieszkanie. :)
Są kobiece i będą. Każdy może je też zaliczyć gdzie chce i nie mam z tym problemu, tyle, że osobiście nie czuję się zaangażowana w klasyfikowanie ich gdziekolwiek oprócz "rzeczy, które robię w domu w ramach drugiego etatu". A o to, czy autor umarł czy żyje, awanturujemy się z panem Chmielewskim przynajmniej raz w tygodniu po podwieczorku. Jak dla mnie, jest martwy.
OdpowiedzUsuń@Rob
OdpowiedzUsuńMałe sprostowanie: to nie ja powiedziałem. Ja tylko powieliłem cudze zdanie. :) Tak, Baudrillarda też lubię. :D
@Olga
No, komiksy Daniela zdecydowanie starają się walczyć z martwotą autora. :D
A swoją drogą, to ciekaw jestem - skoro już przy tym temacie, a on rzadziej się udziela blogowo - jak Danielowi podobał się "Dziennik podróżny" Thompsona.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Podobał się, Daniel kocha Thopmsona, ale z pewnością chętnie sam Cię na ten temat zanudzi przy najbliższej okazji.
OdpowiedzUsuńLOL, ok, dzięki. Po prostu ten komiks mocno mi się skojarzył z jego odwagą w robieniu sztuki o sobie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Pamiętaj, "komiks kobiecy" to taki, który stworzyła kobieta, nawet, jeśli ona nie identyfikuje się z ruchem i ma to w dupie. Intencje i chciejstwo autorki definicja też ma w dupie.
OdpowiedzUsuńTak z pamięci jadę za CG :D
a ja wrzuciłam tam gryzmoły, będę przeklęta, też zrobię taką deklarację jak Ty, zainspirowałaś mnie :3
OdpowiedzUsuń