piątek, 30 kwietnia 2010

Liga Bitew Komiksowych, vol.1

EDIT: Z radością donoszę, że Michał, który wczoraj dopingował zawodników, zrobił zdjęcia dobre i dokładne (wielkie dzięki za udostępnienie), więc podmieniam i uzupełniam.

Z braku laku, czyli jednego z zawodników, wzięłam wczoraj udział w pierwszej eliminacji Ligi Bitew Komiksowych i zostałam wyeliminowana. Dzięki uprzejmości Arcza wrzucam kilka zdjęć, które zapełnią dziurę w tym blogu do czasu, aż wreszcie coś narysuję. Wreszcie planowane jest na weekend.


Daniel rozmyśla o minionym triumfie, budując w sobie stos pozytywnej energii na bitwę. Niestety, i tak przegra. Ale jeszcze o tym nie wie, pozwólmy mu więc marzyć.


Jak to uprzejmie określił Wonder, Grupa Śmierci, czyli Romek, Daniel i ja. Nasza potyczka zajęła chyba większość wieczoru, ponieważ w rozgrywce system punktowym nie udało się za pierwszym razem wyłonić finalisty. Efektem tego była potrójna dogrywka na temat "Muchomor", w której Romek, mistrzowsko władając pytą, zniszczył nas kompletnie i sromotnie.



Inne tematy grupy:


Co jest po drugiej stronie tęczy?




Sposób na kanara.


Alicja w Krainie Czarów kontra Gnijąca Panna Młoda.




Na Zachodzie bez zmian.


Uczestnik Wonder komentuje zmagania przy sztalugach, czyli to, co podobało się na Komiksowej Warszawie trafia na stałe do repertuaru bitew.


A to już inne spojrzenie na Wondera, który niegdyś rzekł na swoim blogu "Niepokojące jest to, że (po żartach z okładki From Hell i dwóch pęńtowych trybiutach) odniesienia do twórczości Daniela już po raz, nomen omen, czwarty pojawiają się na Blender Fingerze. Mam nadzieję, że nie czyni to jeszcze ze mnie tak zwanego psycho-fana."





Grupa druga, na pierwszych zdjęciach "O czym szumią wierzby?", na kolejnym "Sen o Warszawie". Wszystko zwyciężył Wonder, mimo dość długiego namysłu nad każdą planszą.




Pozostałe tematy to "Warszawa nocą" i "5-10-15".


Kameralna atmosfera (czyli mało publiczności) sprawiła, że denerwowałam się nie tak znowu bardzo (jak na swoje standardy), tym, że zobaczy mnie mnóstwo ludzi, którzy pomyślą, że nie umiem myśleć i rysować, a z niezrozumiałych powodów pcham się na scenę.


Grand finale, po którym wszyscy z wywieszonymi językami pognaliśmy na przystanki, żeby złapać ostatnie tramwaje. Temat "Krzyżacy kontra 300 Spartan". Romek ponosi epicką porażkę w zakresie rysowania stu penisów na minutę i musi uznać wyższość Wondera, lecz i tak obu zobaczymy w finale.

Tak było! A w post scriptum pozdrawiam Pawła Cyrtę, znad wysokich wiślanych brzegów!

2 komentarze:

  1. Ten finałowy Wondera fajny :D

    OdpowiedzUsuń
  2. O rany. Patrząc na to psycho-zdjęcie jestem pewien, że niedługo zacznę słyszeć głosy a potem spróbuję zastrzelić Daniela.

    @Ystad
    Dzięki, to jedyny, jaki mi wyszedł :)

    PS. Mucho more! zamiótł.

    OdpowiedzUsuń