EDIT: Z radością donoszę, że Michał, który wczoraj dopingował zawodników, zrobił zdjęcia dobre i dokładne (wielkie dzięki za udostępnienie), więc podmieniam i uzupełniam.
Z braku laku, czyli jednego z zawodników, wzięłam wczoraj udział w pierwszej eliminacji Ligi Bitew Komiksowych i zostałam wyeliminowana. Dzięki uprzejmości Arcza wrzucam kilka zdjęć, które zapełnią dziurę w tym blogu do czasu, aż wreszcie coś narysuję. Wreszcie planowane jest na weekend.
Daniel rozmyśla o minionym triumfie, budując w sobie stos pozytywnej energii na bitwę. Niestety, i tak przegra. Ale jeszcze o tym nie wie, pozwólmy mu więc marzyć.
Jak to uprzejmie określił Wonder, Grupa Śmierci, czyli Romek, Daniel i ja. Nasza potyczka zajęła chyba większość wieczoru, ponieważ w rozgrywce system punktowym nie udało się za pierwszym razem wyłonić finalisty. Efektem tego była potrójna dogrywka na temat "Muchomor", w której Romek, mistrzowsko władając pytą, zniszczył nas kompletnie i sromotnie.
Uczestnik Wonder komentuje zmagania przy sztalugach, czyli to, co podobało się na Komiksowej Warszawie trafia na stałe do repertuaru bitew.
A to już inne spojrzenie na Wondera, który niegdyś rzekł na swoim blogu "Niepokojące jest to, że (po żartach z okładki From Hell i dwóch pęńtowych trybiutach) odniesienia do twórczości Daniela już po raz, nomen omen, czwarty pojawiają się na Blender Fingerze. Mam nadzieję, że nie czyni to jeszcze ze mnie tak zwanego psycho-fana."
Grupa druga, na pierwszych zdjęciach "O czym szumią wierzby?", na kolejnym "Sen o Warszawie". Wszystko zwyciężył Wonder, mimo dość długiego namysłu nad każdą planszą.
Kameralna atmosfera (czyli mało publiczności) sprawiła, że denerwowałam się nie tak znowu bardzo (jak na swoje standardy), tym, że zobaczy mnie mnóstwo ludzi, którzy pomyślą, że nie umiem myśleć i rysować, a z niezrozumiałych powodów pcham się na scenę.
Grand finale, po którym wszyscy z wywieszonymi językami pognaliśmy na przystanki, żeby złapać ostatnie tramwaje. Temat "Krzyżacy kontra 300 Spartan". Romek ponosi epicką porażkę w zakresie rysowania stu penisów na minutę i musi uznać wyższość Wondera, lecz i tak obu zobaczymy w finale.
Tak było! A w post scriptum pozdrawiam Pawła Cyrtę, znad wysokich wiślanych brzegów!
Z braku laku, czyli jednego z zawodników, wzięłam wczoraj udział w pierwszej eliminacji Ligi Bitew Komiksowych i zostałam wyeliminowana. Dzięki uprzejmości Arcza wrzucam kilka zdjęć, które zapełnią dziurę w tym blogu do czasu, aż wreszcie coś narysuję. Wreszcie planowane jest na weekend.
Daniel rozmyśla o minionym triumfie, budując w sobie stos pozytywnej energii na bitwę. Niestety, i tak przegra. Ale jeszcze o tym nie wie, pozwólmy mu więc marzyć.
Jak to uprzejmie określił Wonder, Grupa Śmierci, czyli Romek, Daniel i ja. Nasza potyczka zajęła chyba większość wieczoru, ponieważ w rozgrywce system punktowym nie udało się za pierwszym razem wyłonić finalisty. Efektem tego była potrójna dogrywka na temat "Muchomor", w której Romek, mistrzowsko władając pytą, zniszczył nas kompletnie i sromotnie.
Inne tematy grupy:
Co jest po drugiej stronie tęczy?
Sposób na kanara.
Alicja w Krainie Czarów kontra Gnijąca Panna Młoda.
Na Zachodzie bez zmian.
Uczestnik Wonder komentuje zmagania przy sztalugach, czyli to, co podobało się na Komiksowej Warszawie trafia na stałe do repertuaru bitew.
A to już inne spojrzenie na Wondera, który niegdyś rzekł na swoim blogu "Niepokojące jest to, że (po żartach z okładki From Hell i dwóch pęńtowych trybiutach) odniesienia do twórczości Daniela już po raz, nomen omen, czwarty pojawiają się na Blender Fingerze. Mam nadzieję, że nie czyni to jeszcze ze mnie tak zwanego psycho-fana."
Grupa druga, na pierwszych zdjęciach "O czym szumią wierzby?", na kolejnym "Sen o Warszawie". Wszystko zwyciężył Wonder, mimo dość długiego namysłu nad każdą planszą.
Pozostałe tematy to "Warszawa nocą" i "5-10-15".
Kameralna atmosfera (czyli mało publiczności) sprawiła, że denerwowałam się nie tak znowu bardzo (jak na swoje standardy), tym, że zobaczy mnie mnóstwo ludzi, którzy pomyślą, że nie umiem myśleć i rysować, a z niezrozumiałych powodów pcham się na scenę.
Grand finale, po którym wszyscy z wywieszonymi językami pognaliśmy na przystanki, żeby złapać ostatnie tramwaje. Temat "Krzyżacy kontra 300 Spartan". Romek ponosi epicką porażkę w zakresie rysowania stu penisów na minutę i musi uznać wyższość Wondera, lecz i tak obu zobaczymy w finale.
Tak było! A w post scriptum pozdrawiam Pawła Cyrtę, znad wysokich wiślanych brzegów!
Ten finałowy Wondera fajny :D
OdpowiedzUsuńO rany. Patrząc na to psycho-zdjęcie jestem pewien, że niedługo zacznę słyszeć głosy a potem spróbuję zastrzelić Daniela.
OdpowiedzUsuń@Ystad
Dzięki, to jedyny, jaki mi wyszedł :)
PS. Mucho more! zamiótł.