czwartek, 14 stycznia 2010

Panna Gdziewanna i popołudniowy głód



Cóż to się znowu stało, Panno Gdziewanno?



Wróciło się z pracy, a brzuch pusty?



Garnek też pusty?



Jest jedyny słuszny sposób rozprawienia się z tym problemem!



Z tych oto produktów można wykonać sobie naleśniki!



Ale najpierw myjemy ręce!



Występują (in order of appereance): Baloon Spoon aka Cudowne Kuchenne Narzędzie



plus Szklanka Wody



plus Szczypta Soli ujęta w ramy łyżeczki



plus Dwa Jajka



plus Szklanka Mleka



plus Mąka Pszenna w Stosownej Ilości



guest starring: Antonówki w roli Przyszłej Marmolady



No to do roboty: mąka do miski...



... jajko w dłoń...



do miski...



... dodajmy też koniecznie sól i mleko!



Za pomocą Cudownego Kuchennego Narzędzia...



...uzyskujemy całkowicie niewłaściwą, grudkowatą konsystencję!



Dodajemy więc wody...



... i masa staje się gładka i lejąca (się).



Czas zabrać się za obieranie jabłek.



Trzy godziny później...



Pokrojone na małe cząstki jabłka wrzucamy do garnka i zasypujemy cynamonem...



... ogryzki wręczamy niewdzięcznemu chomikowi...



... a z obierek próbujemy ludowym sposobem wywróżyć imię ukochanego.



Jabłka gotują się z wrodzoną sobie samodzielnością na małym ogniu, a my zabieramy się do smażenia!



Informacja dla nierozgarniętych: smażymy z obu stron...



... a gotowy obiekt powinien wyglądać mniej więcej tak.



W czasie smażenia jabłka przemieniły się w marmoladę...



Z resztek ciasta wykonujemy sobie test Rorschacha.



Sto dwadzieścia godzin później obiadokolacja jest gotowa.



Ale nam w międzyczasie odechciało się wszystkiego...



... więc wykorzystujemy naleśniki jako maseczkę nawilżającą.


Wrzesień 2008, część czwarta i ostatnia, gdyż wkrótce po wykonaniu tej sesji wyprowadziłam się od rodziców, tracąc bezpowrotnie kontakt z ich doskonałym aparatem i wolny czas na robienie takich rzeczy. Poza tym, rozpoczął się mój powrót do rysowania. Część zdjęć wydaje się tu niepotrzebna, m.in. wszystkie składniki po kolei, ale wcześniejszą formą prezentacji był pokaz slajdów i wyglądało to dobrze, jak pojawiały się tak niespodziewanie, jeden po drugim. Na pociechę mogę jedynie rzec, że przepis jest jak najbardziej prawdziwy i podążając za nim, rzeczywiście uzyska się naleśniki.
Tymczasem jutro będzie futro, a prace nad Potworem wrą. Wrr.

7 komentarzy:

  1. łałała wyglądasz z tym naleśnikiem jak Jason.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komiksiarz-fizyczne alter ego Daniela? Wow. Dzięki.

    OdpowiedzUsuń
  3. raczej ten psychopata co lata z maczetą. przykro mi.

    OdpowiedzUsuń
  4. ha! pyszne! że tak powiem - znakomite..
    we w domie naliczyłem osiem aparatów nie licząc tych w teflefonach, a że gotuję jak zapyziały ostatnimi czasy może pora zdradzić swoje tajniki kulinarne i pomakłowiczyć na blogim..

    Naleśniczy test Rorschacha - w deseczkie! ;)
    bon apettite!

    OdpowiedzUsuń
  5. Kobieto! Dzięki! Udały mi się pierwsze w życiu naleśniki, a jestem już stara jak odtwarzacz video. Jak będziesz wydawać książkę kucharską w stylu "Fotostory Głodomory" to ja kupuję pierwsza :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wbiłbym się na te naleśniki;)

    OdpowiedzUsuń