poniedziałek, 30 listopada 2009

Bitewna sobota

Najpierw stoczyłam bój ze sobą, żeby wstać z łóżka przed 13. Nie udało się.
Wieczorem przypatrywałam się powstańcom listopadowym, którzy zdobywali moje cne muzeum, będące niegdyś Arsenałem Warszawskim. Jak co roku, udało się. Uważam, że jest to nieco monotonne i pozbawone suspensu. Czasem mogliby jednak przegrać.

Swoją dawkę emocji i adrenaliny otrzymałam jednak w Indeksie, podczas bitwy komiksowej "Flamastery vs Majki" (nie mylić z majtkami), w której niespodziewanie dla samej siebie wystąpiłam w zastępstwie Marka Oleksickiego. Było to wielce zaskakujące, biorąc pod uwagę, że wybrałam się tam tylko i wyłącznie jako ozdoba Daniela, któremu zresztą całą drogę opowiadałam, jak to już nigdy nie zamierzam brać udziału w takiej imprezie, bo zjadają mnie nerwy. Jednak potrzeba pokazania się na scenie (i kupony na darmowy alkohol) przesądziły sprawę.


Z właściwą sobie radością i optymizmem szykuję się do starcia.


W pierwszej rundzie udało mi się o włos pokonać Jaszcza, killera z BFK. Tematem była herbata.


Runda druga, Asu kontra Daniel. Temat: dzieci kwiaty. W imieniu Daniela nadmieniam, że tematy były interesująco abstrakcyjne i świeże, żadnej świńskiej grypy czy ustawy hazardowej. Daniel lubi to. Mnie to przeraża.


Skończone rysunki. Wygrywa Daniel. Uważam, że to bicz boży na Asu, który od tygodnia dokucza mi z powodu gadających głów w kosmosie, buuuu. Wynik ten oznacza, że Atelier Wróbel-Chmielewski zmierzy się w finale.


Pojedynek o trzecie miejsce, temat: rower (brrr...), wygrywa Asu.


Próbuję zapewnić sobie fory w finałowym starciu udając, że jestem słodka i miła.


Chwila prawdy. Temat: student.


Daniel "nie dał nabrać się na czary" i zmiótł mnie całkowicie rysunkiem proroczo-autobiograficznym przedstawiającym wiecznego studenta.


A tutaj finałowy pokaz możliwości Daniela, Wujka Samo Zło i Puocia, czyli tytułowe Flamastery vs Majki. Jeżeli chodzi o pojedynki freestylowe, dużo bardziej podobał mi się Puoć, jakkolwiek wystąpienie na jednej imprezie z Wujkiem, którego podziwiam za pseudonim od lat, było miłe.


Ostatni rysunek wieczoru.


Koncert Żelaznej Bramy z gościnnymi występami. Podsumowując, pierwsza edycja bitew była udana, Indeks to dobre miejsce na taką imprezę, z odpowiednio wyeksponowaną sceną i sporą publicznością. Jeżeli chodzi o pomysły na ulepszenie kolejnych rund, zapraszam do Daniela po porady(niespodzianka).


Panowie Redaktorowie Arcz (Kolorowe Zeszyty, gdzie także możecie przeczytać relację z soboty) i Wonder (Trzecia Fala) niezbyt zadowoleni z hałasu w Indeksie.


Wieczór zakończyliśmy przy piwie i falafelu (przynajmniej w moim wypadku) w Saharze, gdzie dokuczaliśmy sobie i ubliżaliśmy nieobecnym do bardzo późnego wieczora.


Na koniec dla potomnych, Wonder przechwala się swoją seksualną ambiwalencją.

Dziękuję Uli i Kubie za towarzystwo i zdjęcia.

4 komentarze:

  1. coś jest magicznego w tej fotce Wondera.....

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeśli kiedykolwiek narysuję pełnometrażowy komiks, to chcę, żebynazywał się "Gadające głowy w kosmosie".

    @Ystad
    W tej, na której ciągnę się za suty, czy tej, na której wyglądamy z arczem jak ritardy?

    OdpowiedzUsuń