Pamiętam, jak w 2010 zastanawiałam się, czy wypada narysować własny goły biust. Santa simplicita, mówię do siebie z przeszłości, czytając recenzję "Ciemnej strony księżyca" na Komiksomanii: "Nie było też jeszcze w polskim komiksie (nie tylko kobiecym) albumu tak okrutnie anatomicznego, odsłaniającego najbardziej intymne sprawy. I choć ta intymność zawiera się głównie w tekście - szpetna kreska Wróbel sprawia, że nawet nagość czytelnik odbiera umownie - to robi ona piorunujące wrażenie."
Z opinii zebranych po poprzednim wpisie wynika, że lepiej ogląda się komiksy dopasowane do szerokości bloga (dzięki!), więc dziś SR w nowym formacie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz