Z niezwykłą dumą i wzruszeniem prezentuję oficjalną okładkę i zapowiedź mojego pełnometrażowego debiutu, który w październiku ukaże się nakładem Centrali. Jestem tak zachwycona faktem, że to się dzieje naprawdę, że ograniczę się chwilowo do tego obrazu i poniższej notatki, chlip.
Ciemna strona księżyca, Olga Wróbel
Dziewięciomiesięczne oczekiwanie na dziecko. Czas, w którym wszystko 
się zmienia. Życie zyskuje nowy wymiar, a myśli zaczynają krążyć po 
orbicie rosnącego brzucha, zamiast kotłować się wokół kwestii jeszcze do
 niedawna ważnych, a teraz pozbawionych znaczenia. Okres, w którym 
kobieta fizycznie rozkwita, znajdując się przecież w stanie 
błogosławionym. 40 tygodni na ułożenie wewnętrznych demonów do snu i 
nawiązanie emocjonalnego kontaktu z przyszłym dzieckiem, podczas gdy 
szczęśliwa rodzina przynosi w darze owoce (bo to samo zdrowie), tłuste 
morskie ryby (bo wyjątkowo cenne dla rozwoju mózgu) i urocze ubranka 
(takie niewiarygodnie małe!). 
Czy tak to sobie wyobrażacie? Ja pielęgnowałam taki obraz w głowie do 
16 listopada 2011, kiedy to na teście pojawiły się klasyczne dwie kreski
 i okazało się, że oczywiście w prawdziwym życiu wszystko wygląda 
całkiem inaczej. 
"Ciemna strona księżyca" to pamiętnik ciążowy, którego obiecałam sobie 
nie rysować, konfrontacja popkulturowych klisz, ludowych mądrości i 
zbiorowych wyobrażeń z moją codziennością trzech trymestrów, zbiór 
impresji ułożonych luźno w trzy rozdziały. To także mój prywatny 
manifest, głoszący, że prawdziwe zmiany nie mogą być narzucone z 
zewnątrz i nawet szykując się do najbardziej uniwersalnej roli świata, 
można nadal pisać własnoręcznie swoje kwestie. 
Tutaj link do strony wydawcy.
Zapiszcie sobie więc już tę pozycję na październikowej liście zakupów, bo Centrala wspomaga mnie od tak dawna, że muszę się teraz okazać tego warta.
RADOŚĆ!
Zapiszcie sobie więc już tę pozycję na październikowej liście zakupów, bo Centrala wspomaga mnie od tak dawna, że muszę się teraz okazać tego warta.
RADOŚĆ!
 
Bardzo podoba mi się stwierdzenie: "którego obiecałam sobie nie rysować". Nie ma to jak pokrętna motywacja :)
OdpowiedzUsuńA tak po za tym to oczywiście gratuluję i czekam żeby zobaczyć dzieło na żywo!
OdpowiedzUsuńNo wreszcie ;)
OdpowiedzUsuńGratuluję, okładka ksiązki - piękna. Ja ją czytam tak, że to nie tylko matka się przygotowuje na tego maleńtasa, ale on od początku jest bardzo konkretnym jegomościem i też czeka, też ma swoje przemyślunki i jest jakoś tam podmiotowo aktywny - dla mnie ten rysunek to wyraża:) Bardzo mi się podoba, serdecznie pozdrawiam i raz jeszcze gratuluję, na pewno sięgnę!
OdpowiedzUsuńa autograf dostanę ']?
OdpowiedzUsuńJeżeli córka pozwoli mi na takie ekstrawagancje jak rozdawanie autografów, to tak.
UsuńGratulacje!
OdpowiedzUsuń