piątek, 19 sierpnia 2011

Byliśmy dziś z klasą z ZOO...


W długi weekend byliśmy z panem Chmielewskim w ZOO, żeby mógł zobaczyć się z kangurami. W życiu nie widziałam takiej ilości idiotów na raz, no, może poprzednim razem w ZOO. Przeraża mnie, że ci wszyscy skretyniali ludzie mieli roje dzieci, które wyrosną na takich samych półgłówków, chyba, że w ich życiu nastąpi niesamowita iluminacja (nie nastąpi). Z mądrości rodziców wynika, że każda papuga to ara, pandę małą najlepiej karmić bułką, żurawie chipsami, na widok amfipriona wszyscy naraz wrzeszczymy kilkanaście razy "Nemo!", i generalnie, zwierzęta w ZOO są dokładnie tymi samymi, które pojawiły się w animacjach ubiegłych lat, więc nazywamy je tymi imionami (król Lucjan) i oczekujemy, że będą zachowywać się tak,  jak w filmie, chichocząc pod nosem na myśl o tym, jaki to szalony postmodernizm (chichoczemy my, zwierzęta też mogą, o ile było to uwzględnione w scenariuszu). Istnieje jeszcze druga grupa rodziców, dla której zwierzęta mają mordy (No, pokaż mordę! Ale masz paskudną mordę! Ale morda!), służą do robienia dziwnych, niezrozumiałych ruchów w klatkach, poza tym są śmieszne i paskudne zarazem (np. robią kupę, powodując orgię ludycznej radości). 
Kiedy byłam dzieckiem, rodzice nie pozwalali mi miotać się, wrzeszczeć i walić pięścią w szyby, klatki i nogi pobliskich ludzi, co, jak sądzę, wyszło mi w życiu na dobre. Teraz odchodzi się od tych, najwyraźniej absurdalnych, zasad dobrego wychowania. 
Poza tym przeraziło mnie, jak wielu szczupłych rodziców ma tłuste potomstwo. Wyglądali, jakby wychowywali kukułkę. To samo zastanowiło mnie w wycieczkach kolonijnych etc. - ilość dzieci z nadwagą. U mnie w podstawówce w klasie był jeden grubszy chłopak do podśmiewania się zeń. W innych rocznikach podobnie. Teraz to szczupłe dzieci będą igraszką dla małych spaślaków.

Pozwolę sobie zacytować przesłanie Kosmitów dla Ziemi ze sztuki "Koniec ery menelików" Kondratiuka: "Ludzie! Opamiętajcie się."

PS. Komiks jest fikcją tylko pod tym względem, że narysowałam gibbona zamiast małpki sajmiri. Poza tym wykonałam go w całości (no, prawie) brushpenem na papierze z garażu (dziękuję, siostro), muszę jeszcze opanować to narzędzie, ale już jestem nim urzeczona.

10 komentarzy:

  1. A widzisz! Asia z siostrą (l. 11) i matką też były w długi weekend. Spostrzeżenia mniej więcej podobne, porobiły zdjęć (zwierzętom mniej, ludzie byli bardziej dzicy), zapisały kajecik złotymi myślami odwiedzających - masakra, mjut i złoto.

    Szkoda zwierząt na to bydło:/

    OdpowiedzUsuń
  2. oj tam oj tam.
    ja na nemo też krzyczę per nemo.

    OdpowiedzUsuń
  3. 15 razy pod kolej w różnych tonacjach pisku?

    OdpowiedzUsuń
  4. Też byłem ostatnio w ZOO...w Ostravie. I wszyscy ludzie zachowywali się zupełnie normalnie a dzieci były szczupłe.

    OdpowiedzUsuń
  5. Chyba się przejdę do zoo popatrzeć na ludzi.

    OdpowiedzUsuń
  6. jak do ZOO to tylko na gofry. przejść przez bramę, zjeść na ławeczce w oddaleniu od zwierząt i wyjść.

    zwierzęta-tylko w dzień szkolny.

    myślę, że wyjątek od tych zasad można zrobić tylko dla przyczajenia się przy małpach, w oczekiwaniu, aż któraś z nich zrobi sobie kupę na rękę i rzuci nią w spasione dziecko. albo jego głupiego rodzica.

    OdpowiedzUsuń
  7. A to nie był król Julian (jeśli obie myślimy o lemurze, czy, jak pewnie wolisz, lemur catta (;)?

    OdpowiedzUsuń
  8. wracając do motywu przewodniego notki, choć habitat ogrodów zoologicznych pozostaje raczej skąpym w wrażenia tego sortu http://www.youtube.com/watch?v=LLpuOCpTH-k&feature=related , myślę, że poniższy link dowodzi, że zwierzęta, mimo braku znikających szyb nie powiedziały jeszcze ostatniego słowa ;)

    http://animalsbeingdicks.com/post/6695257091/happy-fathers-day-smart-ass

    OdpowiedzUsuń
  9. Hohoho, jak to kiedyś było dobrze, że się można było sympatycznie ponabijać z grubasa, bo był jeden w klasie i i tak nie miał zbyt wielu przyjaciół. Panie! To były czasy. A teraz? Jak to ten świat się spsił i stoczył, że grubasy roszczą se prawo do wychodzenia z domów, czasem nawet w większej liczbie, i mają jeszcze czelność wyśmiać czasem chudzielca, no skandal no!

    A przecież od zawsze prawo naturalne stanowiło, że spaślak to idealny cel do podśmiechujek, bo ani nie jest czarny, ani homoseksualny, więc podśmiechujący nie traci swej neo-hipsterskiej liberalnej zajebistości.

    OdpowiedzUsuń
  10. Przyznaję, jako siedmiolatki bardzo troszczyliśmy się o fałszywie pojętą polityczną poprawność i nie szydziliśmy z małych gejów i jakże licznych Murzynów w obawie przed straszliwymi konsekwencjami.

    OdpowiedzUsuń