poniedziałek, 14 marca 2011

My jesteśmy mole książkowe, mole książkowe, mole książkowe...



Tytuł posta pochodzi z żenującej piosenki z dzieciństwa, którą właśnie sobie przypomniałam.

Poza tym, hohoho, zdaje się, że w tym roku przetrwałam zimę bez ataku depresji i paranoi, za co jestem sobie głęboko wdzięczna. W parku wyrosły krokusy, wygrałam 2 zł w zdrapce, powoli kończymy z siostrą sezon na lodowisku bez większych kontuzji. Jest dobrze.

5 komentarzy:

  1. No, żebyś tylko nie powiedziała za wcześnie o tych kontuzjach, wiesz zapeszysz etc. i skończysz z łyżwą wbitą w zadek (z tego miejsca pozdrawiam Łukasza Ś)
    A co do komiksu, to jest niczym bez podkładu muzycznego : http://w471.wrzuta.pl/audio/0FEs3PWMHEB/mole_ksiazkowe

    OdpowiedzUsuń
  2. A to w którymś seksszopie w wawie da się dostać Kamasutrę? Wow. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. w każdej normalnej księgarni, jak sie nie jest pojebanym jak pani autorka bloga.

    OdpowiedzUsuń