Bezczynność bardzo mi szkodzi, podobnie jak brak słońca. Kombinacja tych dwóch czynników po kilku latach doświadczenia pozwala mi nieomalże z matematyczną precyzją określić moment, w którym nastąpi nawrót depresji i przekonanie, że umieram na jedną z moich trzech ulubionych chorób: raka mózgu, raka jajnika lub stwardnienie rozsiane. Dlatego postanowiłam walczyć ze sobą i wykorzystywać wolne momenty w biurze na samorozwój. Takim samorozwojem ma być prowadzenie mini-pamiętnika, obejmującego jeden kadr/szkic/cokolwiek, dziennie a także szkicowanie przynajmniej jednej pozy innej-niż-en-face. Pierwszą stronę z pamiętnika wrzucam poniżej. Szkic nie nadaje się do pokazania światu.
Rysunek nie jest idealny, ale taka forma pracy ma mi też przypomnieć, że kiedyś rysowanie było dla mnie ZABAWĄ, a nie: walką z oporną materią, obciążoną dodatkowo wybujałymi oczekiwaniami w stosunku do siebie, co kończy się zazwyczaj łzami wściekłości, że kadr nie wygląda tak jak w mojej głowie. Czas to odkręcić, szczególnie że w przyszłym tygodniu idę kupować papier do "Silva Rerum" i biorę się do pracy, która, przy obecnym histerycznym nastawieniu, nie mogłaby być miła.
Rajstopy wygrały :D
OdpowiedzUsuńGrunt, że masz tak mało na sobie odziedziczonych rzeczy, bo ja czasem jak
wiesz miewałam i tak że musiałam się dobrze zastanowić czy chociaż bieliznę mam swoją ;)
cudowny papier
OdpowiedzUsuńZachwycająco urocze, nawet jeśli przedstawia kocmołucha. Może głównie dlatego! Naprawdę, cudne i dowcipne.
OdpowiedzUsuńfanka
haha, z paznokciami mam podobnie
OdpowiedzUsuńpapier kajeta też mi podoba..
OdpowiedzUsuńja wbijam się w reżim przynajmniej jednej strony tekstu dziennie..
z wierszami mi nie wychodzi, bo raz wypadają ze mnie trzy w ciągu godziny, a raz nic przez dni cztery..
tak samo z rysułkami i kolarstwem - no ale zawżdy mam przy sobie przy bory..
tyle, że nie mam co ćwiczyć, bo rysować ni umiem :(
Thank you, thank you. Papier to biurowy recycling - pudełko po koszulkach na dokumenty.
OdpowiedzUsuńTwoje zmagania z rysowaniem bardzo przypominają mi moje własne.
OdpowiedzUsuńBardzo słuszna inicjatywa i fajny pomysł na terapię antydepresyjno-hipochondryczną; raka jajnika ze zrozumiałych powodów nigdy nie przerabiałem, ale raka mózgu i sclerosis multiplex - jak najbardziej.
OdpowiedzUsuńDobrze wiedzieć, że nie tylko ja mam takie napady!
OdpowiedzUsuń