wtorek, 11 maja 2010

Miesiąca bez biletu ciąg dalszy

O tym, że jeżdżenie po Warszawie rowerem nie należy do najprzyjemniejszych, wiedzą wszyscy i od dawna. Otóż chodzenie z rowerem też nie należy, o czym miałam okazję przekonać się kilka dni temu. Usiłowałam napompować opony na stacji benzynowej, a odkrywszy, że mam wentyle na klasyczną pompkę, ponuro prowadziłam rower w stronę ulicy. W tym momencie właściwie rozjechał mnie starszy człowiek, cofając na dużej prędkości samochód i nie patrząc w żadne lusterka. Nie słysząc ani cienia przeprosin, powiedziałam grzecznie w jego otwarte okno, że mógłby trochę uważać, na co usłyszałam wypowiedziane pewnym siebie głosem moje ulubione zdanie ever:
- TO NIE JEST ŚCIEŻKA ROWEROWA.
Wiem o tym, że większość miasta nie jest ścieżką rowerową i też nie jestem tym faktem zachwycona. Wolałabym jechać ścieżką i nie ryzykować zmiażdżenia między samochodami lub wybicia zębów i złamania kości łonowej na skutek kontaktu z pofałdowaną prawą stroną prawego pasa, wyposażoną dodatkowo w sprytny system studzienek kanalizacyjnych, więżących przednie koło. Ale litości, czy naprawdę muszę w każdej sytuacji słyszeć chór wujów, grzmiący niczym Polacy "Bogurodzicę" pod Grunwaldem, "To nie jest ścieżka rowerowa!"?

Zawsze myślałam, że niszczy się wrogów, coś jak w "Tomku na wojennej ścieżce" - "Tomahawk dla wrogów, serce dla przyjaciół". Mindjolt Games wie jednak lepiej.

7 komentarzy:

  1. W Łodzi nie dość, że mamy krótkie ścieżki, to jeszcze zmorą są piesi z psami, wózkami, dzieciakami, starsze babki z balkonikami i dziadkowie na wózkach inw., którzy nagminnie po tych ścieżkach się poruszają. A już nie wspomnę, że ludzie przechodząc po pasach na ścieżce, rzadko zwracają uwagę na to czy jakiś rower się zbliża. :/ A weź takiemu coś powiedz to się jeszcze oburzy. Ale "zawadzenie" kolanem albo łokciem zawsze skutkuje ;)
    Studzienki czy dziury w jezdni to norma, tylko refleks ratuje przed wyrżnięciem z podskoku. Zawsze jednak ryzykujesz, że pod auto wjedziesz :/
    Jednym słowem rowerzyści mają przesrane...

    OdpowiedzUsuń
  2. no ale komiks o tym zrób.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakbym czytał swoje przemyślenia co do przemieszczania się rowerem po mieście. I nie ma że Białystok to jednak nie warszawa - też mamy przewalone.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kuwa, już ktoś pisał; ludzie traktujący ścieżki jako chodnik dla pieszych to zmora, która zginie chyba niestety dopiero wraz z nimi (ludźmi). Ciekawe, że też jakoś po ulicach nie chodzą, gdy chwilowo nie ma na nich żadnego samochodu. Jak można być tak głupim, by nie zdawać sobie sprawy, że wjazd przy pełnej prędkości w kogoś może się skończyć równie tragicznie, co wypadek samochodowy?


    /frustracja off


    *na melodię "Bogurodzicy", koniecznie grubym, męskim głosem. A najlepiej chórem takich głosów*

    Tooo nieeeeeeeeeee jeeeest
    ścieeeeżkaaaa
    Rooooooooooooooo
    weeeeee
    roooo
    waaaa

    OdpowiedzUsuń
  5. Loooooobensky: dokładnie tak to widzę.

    OdpowiedzUsuń
  6. This not a country for the biking people. Przestałem jeździć po miescie na rowerze jak odkrylem ze nie moge zamontowac trabki z ciezarowki zamiast dzwonka.

    OdpowiedzUsuń
  7. @Loobeensky: Jak to nie chodzą jak chodzą? Ostatnio widziałem babę z wózkiem (w domyśle: z dzieckiem w środku), która popierdalała sobie radośnie ulicą, zupełnie jakby obok nie było chodnika. Nie gdzieś na wsi, bo na wsi to norma - ale w centrum miasta!

    OdpowiedzUsuń