poniedziałek, 8 lutego 2010

Ligatura - fotorelacja

Jak zawsze, wypadałoby w tym miejscu napisać wartościową merytorycznie relację z festiwalu, ale tradycyjnie nie byłam na żadnych spotkaniach, panelach, wykładach i prezentacjach, w które obfitował program. Nie mogę się więc wypowiedzieć, czy pod tym względem warto było przyjechać. Na pewno jednak dopisało towarzystwo, mimo niepewnej pogody i dziwnie nazwanych zjawisk atmosferycznych. Szczerze będzie więc ograniczyć się do czysto subiektywnego zadowolenia z wernisażu wystawy komiksu kobiecego, moje komiksiki prezentowały się bardzo ładnie i były świetnie przetłumaczone, a także tego, że Ania i Michał znaleźli chwilę, żeby ze mną porozmawiać. Duży plus za zarezerwowanie na dwuwieczorowe afterparty klubu Meskal, który był kameralny, zadymiony do niemożliwości i w pobliżu hostelu, gdzie w większości mieszkaliśmy, co znacznie ułatwiało nocne powroty poprzez śniegi, lody i hordy pijanych autochtonów.

A teraz fotorelacja - komplementarna już wkrótce u Daniela.


Osobom, które wybierają się do Poznania za pomocą pociągu Interregio zalecam wielką ostrożność - wygląda on jak kilka brudnych wagonów jadących do, nie przymierzając, Mińska Mazowieckiego, co sprawiło, że wsiedliśmy do niego z dużym niedowierzaniem i dopiero po upewnieniu się u zamykającego już drzwi konduktora. W środku przyjemnym zaskoczeniem był sześcioosobowe przedziały. Podróż minęła więc komfortowo pod względem fizycznym, natomiast jeśli chodzi o komfort psychiczny, to bardzo zakłócały mi go częste żarciki z powodu selekcji do Kolektywu. Tutaj piorunuję wzrokiem Belego, a Asu oddaje się niestosownej uciesze.


Za oknem piękna, zimowa Polska, w mrokach przedziału czai się TeO.


Bele i Ystad opłakują śmierć litery "S".


Na miejscu, czyli w pokoju Mięta, należącym do hostelu Cynamon. Hostel z czystym sumieniem polecam, jest w samym centrum, pokoje zawierają niezbędne minimum, chociaż panowie narzekali na jakość kołder (?), w korytarzach plakaty filmowe, dzięki którym można sobie uzupełnić listę "do obejrzenia", bardzo miła obsługa, śniadania wliczone w cenę, oraz bezpłatny dostęp do Internetu, dzięki któremu Bele nie usechł bez Twittera, a ja mogłam przekonać się, czytając komentarze do komiksu o wielorybie, że jestem na najlepszej drodze do zostania twórcą tylko i wyłacznie jednego typu komiksów, a mianowicie o emo-lasce. Dało mi to wiele do myślenia.


Giełda komiksowa w podziemiach Empiku, strzeżonego przez emo-ochroniarza, którego jednak baliśmy się sfotografować - mógłby zacząć płakać. Na giełdzie udało mi się zdobyć wydanie zbiorcze "Little Nemo", na które od dawna poluję, jednak ku mojemu wielkiemu niesmakowi, okazało się ono być edycją niemiecką. Tak więc miałam Małego Nemo przez jakąś minutę. Poza tym, kupiłam "Serca z piasku" w celu pozyskania umiejętności malowania akwarelą przez osmozę.


Oczywiście nie byłabym sobą, nie wrzuciwszy kilku zdjęć z wernisażu wystawy komiksu kobiecego. Tutaj zapowiadający ją szyld (czy jak to się nazywa) przed Centrum Kultury Zamek.


Publiczność. Ku mojemu zdziwieniu przyszło dość dużo osób i to nie tylko ludzie, których do tego skłoniłam prośbą i groźbą, a do szacowania takich liczb jestem szczególnie predysponowana, jako znana hiena cateringowa pracująca w muzealnictwie. Pozdrawiam Kingę z Comic Grrrlz, z którą nie porozmawiałam, a szkoda.


Polski zakątek wystawy, prace Endo i moje, wbrew żarcikowi nr 1 z pociągu "A co będzie, jeżeli twoje prace nie zmieściły się do tej edycji?".


Ania Suska, nieznana mi osoba, oraz Olga "Nie wiem co zrobić z rękami" Wróbel, Veronika Salomon z Rumunii i Ingrīda Pičukāne z Łotwy.


A to już afterparty nr 1 w Meskalu, na którego otwarcie czekaliśmy na mrozie dobry kwadrans. W tle ludzie z Kolektywu i nie do końca robią podłe miny.


TeO ubija kolejny interesik z Tomkiem Niewiadomskim...


... za plecami nieświadomego Jacka.


Nowe, wesołe wcielenie Daniela Chmielewskiego zaśmiewa się nad jam-session komiksem, tworzonym pod ambitnym, czystym sztandarem TeO: "Tylko kurwa bez przekleństw i nie zróbmy znowu Much."


Czas płynie, ale nie zmienia z kolei mojej pogodnej natury - tutaj weselę się w towarzystwie Mateusza Skutnika i Karola Konwerskiego.


A to już sobota, którą rozpoczęłam w jakże imprezowym nastroju. Party mode on!


Ostatnio marudziłam Danielowi "Gdzie się podziały kwiaty na szybach z mojego dzieciństwa i czy moje małe przyszłe córeczki jeszcze kiedyś je zobaczą, globalne ocieplenie łojojooj". Poznań miło mnie zaskoczył.


Panel na temat komiksu w mediach. Chciałabym udać, że na nim byłam, ale tak naprawdę weszliśmy się tylko przywitać z Olgą Skowrońską i Sztyborem. Za to jako obrzydliwy maniak...


... nie odmówiłam sobie wizyty w Muzeum Archeologicznym. Wiem, że to jakby śmieciarz grzebał w śmieciach także w czasie wolnym, ale cóż. Pałac Górków bardzo mi się podobał, a wieczorem przeprowadziliśmy z Asu ciekawą dyskusję, jakby to było, gdyby muzea były konkurującymi korporacjami. Wniosek podstawowy był taki, że by mnie zwolnili, czyli jak to zgrabnie ujął Tomek, "Pani Olgo - wypierdalać!".


Wzornictwo miejskie, czyli to, co lubię na wycieczkach najbardziej.


A to już drugi wieczór w Meskalu i bardziej znajoma osobowość Daniela, czyli "Nie ważne, co mi pokażesz, wysram lepsze w trzy minuty". (pardon my French, ale to jego własne sformułowanie).


Przyłapani w ferworze dyskusji! (przez Mateusza Skutnika)


Zagubiony w czasie opozycjonista z lat 80., czyli Osoba Znana Niegdyś Jako Pjp.


W galerii nie mogło także zabraknąć Ojca Rene z partnerką, od którego nabyłam Jingle Balls dla Arcza, a rozmyślania Rogala Alegejsona na temat mody już codziennie będą umilały mi pracę za sprawą autografu w firmowym kalendarzu. Być może Ojciec wyda wam się na tym zdjęciu człowiekiem spokojnym i dobrze ułożonym, ale spójrzcie na te lubieżnie przymknięte powieki...



Ostatnia niedziela i wspólne śniadanie w hostelu. Przy grzankach z dżemem śmiejemy się wesoło, wspominając karierę Osoby Znanej Niegdyś Jako Pjp w rozmaitych teleturniejach.


Przed samym wyjazdem udzieliłam jeszcze wraz z dziewczynami wywiadu dla lokalnej telewizji, reprezentowanej przez bardzo dobrze przygotowaną dziennikarkę, zasobną w błyskotliwe pytania "Czy komiks to sztuka?", "Czy dużo kobiet rysuje komiksy?" oraz "Skąd bierzecie pomysły?" oraz nie znającą angielskiego. Ale dzięki treningowi psychologicznemu z Danielem uczę się dostrzegać jasne strony życia, muszę więc stwierdzić, że udało nam się wreszcie przy okazji porozmawiać z Veronicą i Ingridą, na co wcześniej nie było czasu. Była to naprawdę ciekawa wymiana spostrzeżeń, a nie standardowa gadka-szmatka, i może wyniknie z tego początek pięknej przyjaźni, że tak powiem. IT WAS REALLY NICE TALKING TO YOU, VERONICA AND INGRIDA, AND THANKS FOR THE MAGAZINES, AGAIN. WE'LL CONTACT YOU SOON.

No, i to tyle. Na koniec pragnę zaznaczyć, że chociaż do Poznania zjechał się kwiat polskiej sceny komiksowej, to i tak dotkliwie brakowało mi (i Danielowi także) naszej drugiej połówki Fantastic Four, czyli Arcza i Wondera. Więcej bez was nie jedziemy.

23 komentarze:

  1. "weselę się w towarzystwie Mateusza Skutnika i Karola Konwerskiego".

    No tak, bo Holcman znowu kurwa śpi!

    OdpowiedzUsuń
  2. O, jak słodko na końcu się zrobiło ;) Szykujcie się na naszą wizytę!

    A i foto+relacja bardzo porządne! Lubię to.

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetna fotorelacja. Do tego podpisy ubawiły mnie nieprzeciętnie :) BTW Pjp zmienił się nie do poznania, hehe.

    OdpowiedzUsuń
  4. Żałuję że nie byłem z Wami!
    :(

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie no, następnej imprezy komiksowej nie przepuszczę!

    OdpowiedzUsuń
  6. Żarciki z selekcji kolektywu były wyborne. Tak jak żarciki z Daniela, które bawiły Bąbelka.
    Haku: Haha! Wyborne! KA-POW. Chciałem użyć tego żartu na miejscu, ale zapomniałem o nim.

    OdpowiedzUsuń
  7. Na Ciebie zawsze można liczyć. Poczułem się choć odrobinkę jakbym tam był.

    OdpowiedzUsuń
  8. Pjp jadąc do Poznania zmienił się nie do poznania;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Jaszczu, Ciebie też wspominaliśmy w rozrzewnieniem, Asu świadkiem.
    Szymon: jakoś zapomniałam, że jesteś na tym zdjeciu, wybacz.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ej, a ta ustawa, że w lokalu jaranie verbotten to jeszcze nie wcielona w życie? Bo teraz, kiedy nie jaram i pachnę, jak briz, to mi ten dym w niesmak:D

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie wcielona, dlatego w sobotę i niedzielę rano miałam przyjemność prawie zwymiotować od zapachu swoich ubrań, a przecież nie brzydzę się papierosami.

    OdpowiedzUsuń
  12. Świetna relacja Olgo, jak zawsze. Każda przepuszczona impreza komiksowa to dla mnie wielka strata!

    OdpowiedzUsuń
  13. kazdego kolejnego dnia wchodzac do nas do pokoju mozna bylo sie zakrztusic zapachem nikotyny.. (uprzedajac pytania - tak, w hostelu sie nie palilo, tak bylismy przesiaknieci "atmosfera" Meskala).Ligatura '10 udana bardzo :)

    OdpowiedzUsuń
  14. świetna relacja, cenne drobne spostrzeżenia. papierosy niefajne.

    OdpowiedzUsuń
  15. niach,niach relacja świetna że aż strach!!!:):):)

    OdpowiedzUsuń
  16. hm, śpiącego Pana Ha. to eszcze pamiętam z niegdysiejszości krakowskiej..

    p.s. - to oczywiśta było Rimbaud - muszę Ci wykoncypować jakiś puchar za tamten rebuzz
    pozdra'viam

    OdpowiedzUsuń
  17. Co prawda nie załapałem się na żadną fotę (panelu nie liczę, bo jestem tam ledwie widoczny zza lady), za to załapały się: moja kurtka, mój sweter, mój imbryczek z zieloną herbatą i filiżanka. ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. Ale ale, czyż nie jesteś w rogu zdjęcia, na którym dyskutujemy, uzupełniany w drugim rogu Robinem?

    OdpowiedzUsuń
  19. Uśmiałem się. A Holcman kurwa śpi :D.

    OdpowiedzUsuń
  20. Yes, yes, yes, dzięki! Może na panelu przez chwilę, ale mam fotkę, więc wybaczam. :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Ha Jarku. Faktycznie jesteś na fotce z dyskusją. Jak to się mówi ładnie po polsku - "in your face"!

    OdpowiedzUsuń
  22. Olga, dzięki za uchylenie rąbka ligaturowej tajemnicy :) Żałuję, ale nie dotarłam...

    OdpowiedzUsuń
  23. ale milusio, że weszliście żeby się z nami przywitać!
    czule Was całuję! :)

    OdpowiedzUsuń