Tadaaaaaaaam, w ten sposób kończy się rozdział "LUTY". W oryginalnej strukturze albumu byłby piąty w kolejności, dlatego niektóre fragmenty mogą być dziwne, np. nagle pojawiam się u Justyny, osoby nieznanej czytelnikowi - ale w zamierzeniu miała zostać przedstawiona wcześniej w części "LISTOPAD", poświęconej odbudowywaniu przyjaźni i znajomości po okresie zbytniego zamknięcia się w czterech ścianach związku. I tak dalej. W tym układzie nieznaczące są też moje bose stopy na ostatnim kadrze, a miały odsyłać do symbolicznego planu snu o plaży, przewijającego się przez cały komiks i zamykającego opowieść.
W przyszłym tygodniu zapraszam na pierwszą planszę rozdziału "MARZEC", jest krótszy (14 plansz), bo zaczęłam orientować się, że w takim rozdrobnieniu nie skończę "Silva Rerum" nigdy. Co więcej, miałam rację.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz