sobota, 17 listopada 2012

Spotkanie autorskie odbyt(e)

Dziś w samo południe piętnaście po odbyło się spotkanie promocyjne "Ciemnej strony księżyca". Ze smutkiem donoszę, że większość osób, która miała przybyć, zaginęła we mgle, a resztę pożarły czające się w niej potwory. Taką przynajmniej mam nadzieję.

 Na powyższym zdjęciu Łukasz Mazur demonstruje Sympatycznemu Jaszczowi, jak wyprowadzić defensywne uderzenie z bicepsa. Sylwia i Dominika odpoczywają przy herbacie po przedarciu się przez spowijające miasto opary. Ja piszę szybkie requiem dla poległych w boju, a teść pilnuje metrum. Ula, Justyna, Maciek i Dawid ważą sobie lekce grozę sytuacji i pogodnie konwersują.

Do ocalonych z mgły dołącza jeszcze Kasia niegdyś Ładzińska i można zaczynać spotkanie. Tak. To już wszyscy. Na próżno kaprawe me od macierzyńskiego niewyspania oczy zerkały w stronę drzwi. Na próżno głowa drgała w fałszywym przekonaniu, że słyszę kroki na zewnątrz. 

Jedźmy, nikt nie woła... - szepnęłam do Kasi Chudyńskiej, która mnie wyratowała i zgodziła się prowadzić spotkanie, gdy inne Katarzyny poległy na placu boju. I wiecie co? To była jedna z najfajniejszych rozmów w mojej karierze, pewnie dlatego, że przy prawie pustej sali nie było zbyt wielu ludzi, których mogłam się bać. Ot, paradoks. 


Rozdaję jeden z siedmiu autografów. Moja dłoń zaczyna się transformować niczym Tetsuo. A potem gościnne sale MaMa Cafe opustoszały (jeszcze bardziej), Greta, która cały show przespała w wózku zaparkowanym w korytarzu, obudziła się i została znowu wywieziona w świat lodowaty i nieprzyjemny.

Dziękuję tym, którzy przybyli, jeszcze raz szczególne słowa uznania dla Kasi Chudyńskiej i Joanny Bordowej, która nas skontaktowała. A dla reszty facebookowych klikaczy karny Stan Borys. Jeżeli posłuchacie tego pięć razy pod kolej, będziecie rozgrzeszeni. Trochę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz