Moja mama jest nieszczęśliwa, że jedyne zdjęcie Grety na blogu przedstawia naszą dziewczynkę jako niewydarzonego, pomarszczonego gnoma, który właśnie opuścił swój-mój wodny świat. Powodowana więc córczynym zrozumieniem i macierzyńską dumą prezentuję moją latorośl w formie nieco bardziej dojrzałej - zapakowaną troskliwie na wycieczkę autobusową w okolice siedliszcza Holcmanów i Nowakowskich (fot. nr 1) oraz lekko oszołomioną dzisiejszą wizytą u pediatry (fot. nr 2).
Zresztą nie powiem, przychodnia i dla mnie okazała się miejscem fascynującym. Właśnie mieliśmy oddać się z Danielem naszej ulubionej zabawie, ale okazało się, że akurat nie wolno. No cóż.
Poza wyhodowaniem w miesiąc dodatkowego 1,2 kg na niemowlęciu i straceniem własnych 11 kg (powinnam chyba zrobić sobie zdjęcie w ogromnych bawełnianych portkach i wykupić ostatnią stronę gazety z programem telewizyjnym, żeby napisać o diecie-cud) pracuję nad komiksami jak głupia czy co.
Tutaj usuwam pyłki i "łonowce, które zeskanowały się na materiały do druku" (copyright: Jacek Świdziński) z plansz "Ciemnej strony księżyca". Wcześniej Daniel wybielił tła. Zostało jeszcze wylizanie liternictwa, żeby było równo i bezbłędnie, poprawki po otrzymaniu korekty i jazda do drukarni.
Na wypadek, gdyby ktoś nie zauważył na poprzedniej fotografii - robię to w photoshopie (podejście nr 15 do jako-takiego opanowania podstaw edycji komiksu w tym magicznym programie).
Komiks do "1 zine" Marty Nieznayu czeka na zeskanowanie. Temat: jeden krok w tył, jeden w przód (czy coś w tym stylu, w każdym razie ja narysowałam na taki właśnie), termin do końca sierpnia, jakby co, jeszcze zdążycie. Po pracy nad albumem przemiło jest namalować cokolwiek nieautobiograficznego.
Tajemniczy projekt zinowy na MFK, chętnie bym go zareklamowała, ale z tego co pamiętam, należy trzymać gębę na kłódkę, więc tak robię. Obok herbata, bo taka jestem szalona, że piję herbatę podczas laktacji, nie gardzę też kakao, orzechami, czekoladą i czosnkiem.
I niekończąca się lista innych rzeczy, które chciałabym narysować. I narysuję. "Czuję w sobie moc piekielną jad śmiertelny stu skorpionów" (copyright: Marcin Świetlicki). Chęć przekonania siebie i świata, że macierzyństwo nie sprowadza się do macierzyństwa bardzo mi służy.
PS. Zmęczył mnie fb, chociaż oczywiście nie odmówię sobie reklamowania tam postów z bloga. Ostatnio uderzył mnie w twarz bezsens tego, że w przerwach pomiędzy wszystkim siedzę jak warzywo i patrzę, co ludzie linkują, lajkują i piszą, a jeżeli widziałam wszystko danego dnia, to zjeżdżam niżej i czytam jeszcze raz to samo. Otóż to strasznie głupi sposób spędzania czasu. Dlatego gdyby ktoś chciał się ze mną pilnie skontaktować (ha ha) to proszę o maila (teraz kompulsywnie sprawdzam pocztę, natura nie znosi próżni).
wielki pracuś z Ciebie, zazdroszczę!
OdpowiedzUsuńcytat z wiersza/piosenki "Bronek Bączkiewicz" Marcina Świetlickiego niedokładny, jest tak:
czuję w sobie moc diabelską
jad śmiertelny stu skorpionów
w twardych żyłach mego cielska
miąższ kosmicznych salcesonów
dalej jest też ładny fragment:
ciężko jest być Żydem...
kto ty jesteś?
Polak mały
jaki znak twój?
skorpion
Najpierw wpisywałam ten cytat z pamięci, potem sprawdziłam w Googlu jak to jest naprawdę i część poprawiłam, a część zapomniałam.
OdpowiedzUsuńGrzybowska rules! :)
OdpowiedzUsuń