czwartek, 6 października 2011

Ciekawość to pierwszy stopień


To jedna z tych historii na "Odmianach masochizmu", w których każde słowo jest prawdziwe. Niestety.

Poza tym chciałabym wspomnieć o nowym projekcie Centrali. Nazywa się Długi Debiut i jest szansą na wydanie pełnometrażowego komiksu na jasnych, z góry określonych warunkach. Jako przyszła autorka ze stajni Centrali (w tych cudownej, jasnej przyszłości, kiedy skończę "Silva Rerum") polecam zgłaszanie się. Cała sprawa wywołała już  kontrowersje w środowisku komiksowym, których zupełnie nie rozumiem. Od siebie mogę powiedzieć tylko tyle, że od ponad roku Michał Słomka i Ania Suska wspierają mnie radą i promocją, kiedy tego potrzebuję, a nie dostarczyłam im jeszcze ani jednej gotowej strony albumu. Mam nadzieję, że uczestnicy "Długiego debiutu" okażą się bardziej zdyscyplinowani.

19 komentarzy:

  1. Jedno jest pewne po zapoznaniu się z Twoją ilustracją, eks Daniela ma na pewno większą bródkę od Twojej.

    OdpowiedzUsuń
  2. "kontrowersje"?...kontrowersje to byly jak mi cenzura prad wylaczyla na koncercie w '87, w przypadku jednej, rzeczowej i kulturalnej wymiany opinii na FB, to chyba jednak "kontrowersje" to za duzo powiedziane :)
    Juz nawet tworzenie listy kolejkowej po autografy wzbudza wiecej "kontrowersji"... lol

    OdpowiedzUsuń
  3. Och, przepraszam, znów miałam swoje zdanie.

    OdpowiedzUsuń
  4. mehehhe...od przepraszania to ja tu jestem :P
    nie przepraszaj, rob swoje.

    OdpowiedzUsuń
  5. Olgo, po co ten ezopowy język?

    Konkurs Centrali nie wzbudził "kontrowersji" tylko zwyczajnie mi, Szymonowi Holcmanowi, się on średnio podoba. I nawet nie sam konkurs - na szczęście mamy wolność i pluralizm - tylko forma jego ogłoszenia.

    Wczytując się w jego regulamin czekałem na jakieś specjalne zapisy, które pozwolą mi jakoś go zrozumieć, dostrzec wyjątkowość i sens ogłaszania. A tam nie ma nic takiego, czego byśmy w KG nie robili od lat.

    A ogłoszenie go w takiej formie, o czym już pisałem na FB, sugeruje że w Polsce nie ukazują się takie publikacje, a jeśli już to autorzy nie dostają za nie pieniędzy.

    Tobie i Danielowi podoba się transparentność tego przedsięwzięcia. I super. Tylko, że KG również jest transparentna. Od lat płacimy autorom komiksów, które wydajemy. 10% od ceny okładkowej. Za 100% nakładu z góry, żeby nie bawić się potem w dodatkowe rozliczenia. Dość transparentne? I każdy autor, który nas o to pyta przed wydaniem komiksu dostaje taką odpowiedź.

    Michał Słomka po jednej z moich wypowiedzi określił ją mianem "cwaniactwa" (patrz FB). A dla mnie cwaniactwem jest ogłaszanie takiego konkursu. To taka droga na skróty, o którą podejrzewałbym Wydawnictwo Otwarte, W.A.B itp które się nie znają na komiksie ale chcą coś wydać bo to fajne i modne. A Michał się zna, wie gdzie szukać, ma rozeznanie. Po co więc konkurs, zamiast zgłosić się do odpowiednich autorów (co robię np. ja)?

    Ale ok, moje gorzkie żale wynikają tylko z pewnej cechy, o której przy różnych okazjach głośno mówię - zachłanności. Zachłanności na dobre polskie komiksy wydane pod banderą KG. Chce mieć je wszystkie (i gdybym robił wydawnictwo sam to znalazły by się tam też albumy Daniela i Mateusza Skutnika). Wiem to brzydka cecha, będę smażył się w piekle.

    Życzę powodzenia tej inicjatywie i już dziś mogę wysłać do Michała kilkanaście pdfów itp. które na pewno dostanie :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Szymonie, konkurs nie podobał się też innym osobom komentującym pod wpisem Kultury. Stąd nie wymieniałam Cię personalnie.

    Nie odniosłam wrażenia, że formuła konkursu cokolwiek sugeruje.

    Jeżeli chodzi o transparentność, nie mam Kulturze nic do zarzucenia. Myśleliśmy raczej o sytuacji Daniela, którego debiut nie był opatrzony żadną umową ani przywilejami. O ile pamiętam, sytuacja była bardzo podobna w wypadku "Paproszków" Jacka Świdzińskiego. Nie rozwinęła się też w satysfakcjonującą nikogo stronę przy rozmowach o "Zapętleniu".

    A co do drogi na skróty, to jednak z punktu widzenia autora wydaje mi się, że wydawnictwo zgłaszające się do odpowiednich autorów to trochę mit dla zwykłego twórcy. Do mnie rzeczywiście zgłosiła się w ten sposób Centrala, motywując do zrobienia czegoś dłuższego. I w ten sposób (pośrednio) zwraca się do innych. Co jest złego w tej formule? Naprawdę nie rozumiem.

    I na koniec, co do cwaniactwa. Mało w porządku wydało mi się wysuwanie natychmiast argumentu "He he, przyjdą do Was ci, których my odrzuciliśmy".

    Po prostu dziwi mnie taka niechęć instant. Wydawnictwa komiksowe na rynku są trzy na krzyż, każde z dość określonym profilem, każde z jasnymi, jak twierdzisz, zasadami. Każdy twórca trafi więc, gdzie trzeba, sam sobie oceniając, co mu pasuje.

    Chyba, że rzeczywiście przemawia przez Ciebie tylko zachłanność i "złap je wszystkie". Wtedy przyznaję, piekło czeka.

    OdpowiedzUsuń
  7. Olgo, po pierwsze proszę mnie nie obciążać wydawniczymi praktykami Timofa.

    Po drugie - "He he, przyjdą do Was ci, których my odrzuciliśmy" to nie jest cytat ze mnie, więc proszę bez cudzysłowu.

    Ostatnie zdanie jednego z moich postów brzmiało odrobinę inaczej i dodałem zaraz potem ":-)". To był żart, delikatna szpileczka, wynikająca z tego, że chcę wydawać najlepsze rzeczy. To nie jest niechęć instant, bo mam do Michała i tego co robi ogromny szacunek, który wielokrotnie podkreślałem w rozmaitych rozmowach.

    A piekło czeka. Mam tego świadomość. Ale ta zachłanność jest silniejsza.

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie obciążam. Piszę przecież: "Jeżeli chodzi o transparentność, nie mam Kulturze nic do zarzucenia".

    Zaznaczmy jasno, dla ludzi nieobeznanych: Daniel i Jacek debiutowali u Timofa.

    A dodatnie ":-)" po dość złośliwym zdaniu wiosny nie czyni.

    Pozwolę sobie zakończyć klasycznym Brzechwą:

    "Moi drodzy, po co kłótnie,
    Po co wasze* swary głupie,
    Wnet i tak zginiemy w zupie!"

    *czytaj: nasze

    OdpowiedzUsuń
  9. Brzechwa zawsze na miejscu, a ja się dodatkowo cieszę, bo lubię strasznie zupy.

    Moje uwaga nie była "dość złośliwa" tylko bardzo złośliwa. Taka miała być, bo przecież oczywistym jest, że chcę u siebie mieć najlepsze. Każdy wydawca chce, prawda? A jeśli nie chce to ja go nie rozumiem.

    Ale generalnie: miłość, przyjaźń, komiksy.

    OdpowiedzUsuń
  10. Może po prostu na stronie kg powinno być ogłoszenie o naborze podobne do ogłoszenia na stronie egmontu i regulaminu konkursu centrali? :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Olg, ja Cię też nie widziałam. Bom ślepa i w podłogę zapatrzona. Ale pasek komiksowy - te nagie foty byłych są najgorsze :O

    OdpowiedzUsuń
  12. Do tych jeszcze nie dotarłam. Daniel twierdzi, że nie ma. Ale czy można mu ufać?

    OdpowiedzUsuń
  13. @Jarek O., ale zdajesz sobie sprawe, ze jakby byli az tak transparentni, to pozostali wydawcy komiksow w tym kraju wyszliby naprawde na cwaniakow?
    i od razu dodam ":-)" zeby nikt mnie nie probowal pograzyc jak Szymona :P
    Rozwine moje teze z FB, jak dla mnie oferta Centrali moze byc OK, ale ciezko mi ja okreslic "atrakcyjna", szczegolnie jesli to sie odbywa na zasadzie jakiegos konkursu.
    Bo jak "konkurs" to powinny byc jakies nagrody, ekstra bonusy etc.
    A mamy zwykla oferte wydawnicza, na minimalnych warunkach.
    I chyba stad te "kontrowersje", szczegolnie, ze da sie wydawac bez konkursu i na lepszych warunkach dla autora (przyznaje, umowa z KG jest jedna z najlepiej skonstruowanych, pod katem "autor friendly", umow jakie mialem okazje podpisywac)

    OdpowiedzUsuń
  14. Z czysto językowego punktu widzenia: a jak rozpatrzymy jakże popularne sformułowanie "konkurs na stanowisko"? Zwycięzca dostaje pracę. Czy towarzyszą jej premie i bonusy?

    OdpowiedzUsuń
  15. z czysto logicznego punktu widzenia: "na stanowisku" masz stala pensje, a "wydajac album" dostajesz kase jednorazowo.
    Nie rozumiem dlaczego zyski i warunki publikacji autora "wylonionego w konkursie" maja byc gorsze niz autora, ktory po prostu publikuje?
    Tlumaczac bardziej prozaicznie, wydawalo mi sie, ze to w interesie autorow byloby wynegocjowanie jak najlepszych warunkow publikacji (szczegolnie w przypadku debiutantow).
    Ale jak widac jestem w bledzie i jak wydawnictwo o to nie zadba, to autorzy beda sie cieszyc, ze dostaja cokolwiek.
    A jak jakis autor leb wychyli, to mu inni wypomna, ze sie czepia, a przeciez jest tak cudownie :(

    OdpowiedzUsuń
  16. Chodziło mi o funkcjonowanie słowa "konkurs", a nie o porównanie etatu do wydania albumu, rany!

    A ogólnie chodzi mi o to, że autorzy przystępując do konkursu widzą, jak jest. Ja na przykład nie dostałabym się do KG z albumem, bo wszyscy wiemy, jak wyglądają moje prace od strony technicznej, a jak wygląda poziom autorów tam publikujących. Opcje: nie wydaję wcale, wydaję własnym sumptem, mam szansę wydać w Centrali z dochodem 8%. Co jest złego w takiej alternatywie?

    OdpowiedzUsuń
  17. Niech może Centrala najpierw coś wyda w ramach swojego "konkursu" i wtedy będzie można coś powiedzieć na ten temat, jako alternatywy.

    Ja póki co mam złe zdanie na temat ich podejścia, zarówno do odbiorców, jak i do twórców (np. kto widział "wystawę" SILENCE na ligaturze, ten wie; np. nie damy ci egzemplarza autorskiego, bo MAŁO MAMY) i traktowałbym z rezerwą jakiekolwiek Centralne projekty.

    Ten na pewno trudno uważać za nie wiadomo jaką szansę (może się pomylę) i nie jest on żadną nowością, tylko standardem, tyle że ubranym w "konkursowe" piórka.

    OdpowiedzUsuń
  18. @Olga, skad pomysl, ze nie dostalabys sie do KG z albumem?
    I skad pomysl, ze w KG elementem niezbednym do publikacji jest warsztat techniczny?
    Zeby daleko nie szukac, ja zaczalem rysowac (a wlasciwie uczyc sie podstaw) w wieku 22 lat i nadal idzie mi kiepsko, zaliczylem dwa podejscia do KG (i w sumie jest to jedyny wydawca, do ktorego uderzalem z albumem). Robie to co robie, po swojemu i szukam takiego wydawcy, do ktorego "profilu wydawniczego" pasuja moje bazgroly (akurat u nas jest to KG).

    Naprawde uwazasz, ze np. Koza, Niewiadomski czy Palinowski przekonali KG do wydania swoich komiksow ich technicznym poziomem wykonania?

    ech...

    I zeby rozwiac wszelkie watpliwosci i kontrowersje, uwazam ze inicjatywa Centrali jest fajna, budujaca i (dla wielu) chyba potrzebna. Ale jednoczesnie strasznie zaluje, ze wychodzac z taka inicjatywa, traktuja ja jako cos wyjatkowego, a zamiast wzorowac sie na najlepszych rozwiazaniach na rynku, startuja z "minimum na pol gwizdka".
    Olgo, zdaj sobie sprawe, ze jak juz opublikujesz (czego ci szczerze zycze) swoj album, to po drodze zarobi na nim kilka osob (i bardzo dobrze).
    Zarobi sprzedawca, hurtownik, drukarz i wydawca.
    I kazdy z nich ma (powinien miec, jesli mysli i dziala logicznie) tak skalkulowane koszta wlasne, zeby nie dokladac do tego interesu.
    I nikt z nich nie wezmie 8% ceny okladkowej.
    Autor jest, niestety, na szarym koncu i biorac sie za robienie albumow. trzeba miec tego swiadomosc.
    A teraz pominmy juz kwestie tych nieszczesnych "procencikow" i przypatrzmy sie reszcie "niuansow".
    W ofercie "konkursu" Centrali nie ma slowa o nakladzie publikacji, nie pojawiaja sie tez zadne informacje na temat praw autorskich.
    A to sa cholernie wazne sprawy, bo jest kolosalna roznica, miedzy dozywotnim zrzeczeniem sie majatkowych praw autorskich a np. licencja wylaczna na okres roku.
    I jest roznica miedzy 500 egz. nakladu i platnoscia po sprzedazy a 1000 egz. i platnoscia "z gory".

    Jasne, czepiam sie i marudze, ale, jako czlowiek robiacy komiksy, w konfrontacji autor-wydawca ZAWSZE bede sie opowiadal po stronie autora (szczegolnie takiego, ktory nie ogarnia tematu, bo np. debiutuje).
    Idealnie jest, kiedy mozna pogodzic interesy wydawcy i autora, zrobic wszystko njalepiej jak sie da i naprade transparetnie.
    Ale w przypadku Centrali, niestety jest daleko do tego idealu.
    I strasznie mi smutno z tego powodu, bo niestety wiem, ze mozna lepiej.

    OdpowiedzUsuń
  19. @turu: Nie proponuję kg bycia na maksa transparentnym. Proponuję wrzucenie na stronę informacji o naborze podobnej do tej, która wisi na stronie Egmontu. Nie chodzi mi o podawanie procencików (które w międzyczasie poznaliśmy) ani innych szczegółów, które powinny być znane tylko autorowi podpisującemu umowę.

    OdpowiedzUsuń