poniedziałek, 12 kwietnia 2010

Cmok!

Mam już gotowy storyboard do trzeciej części rozmówek, żebyście nie czuli się zagubieni w dziwnym świecie języka angielskiego - coming right up. Muszę jednak zachować rozsądne tempo pracy, gdyż nie ukrywajmy, że osiem godzin dziennie klikania i bębnienia w klawiaturę, plus katalizator w postaci literowania Thompsona, nieco nadwyrężyły mi konstrukcję prawej ręki i cierpię.
Poza tym w ramach walki z dziwną, miękką masą w którą zamieniło się moje ciało, rozpoczęłam sezon rowerowy. Dziś przyjechałam do pracy i w sumie do tej pory stoję na granicy życia i śmierci (poprzez wylew/zadyszkę).
Z innych nowości: wczoraj zjadłam żelki. Z żelatyną. Tak. Za trzy tygodnie zamierzam też powrócić do jedzenia drobiu i produktów mięsnych w małych ilościach. Natomiast jajka nr inny-niż-trzy, najbardziej uciążliwy towar do zdobycia, na wieki pozostaną w mojej lodówce jedynymi słusznymi jajkami.

4 komentarze:

  1. zawsze mówiłem, że z wegetarianizmu się wychodzi, że to nie est letalne..

    a gdzie chcesz jechać do wód? baden-baden? karlsbaden-baden? czy szczawnica-baden koło ciechichocinka?

    OdpowiedzUsuń
  2. Potrzebuję słonych wód, żeby korespondowały z moją łzawą naturą. Jak odpiszą, to zdecyduję.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale Ci masę dobrych rzeczy ugotuję !
    A komiks super, chociaż guess what ?
    Tęsknię za cz-b. Nic nie poradzę :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziadek Tadek juz pewnie biega po wszystkich sklepach w miescie - w poszukiwaniu swiezego kurczaka :-).
    A jezeli chodzi o komiksy to sa super , ale ja sie moze nie znam ;-) .

    OdpowiedzUsuń