W dniu dzisiejszym prezentuję komiks "Śmieć i dziewczyna", w którym oddaję hołd wyjątkowemu poczuciu humoru mojego taty, które towarzyszyło mi nieustannie przez 26 lat.
Z innych epokowych wydarzeń, udaliśmy się z Danielem do Poznania na koncert Radiohead (dziękujemy Justynie i Michałowi za najbardziej komfortowy transport z możliwych), o którym zapewne napisze coś Daniel. Ja znam się na pisaniu o muzyce jak na stepowaniu po trawniku, parafrazując Franka Zappę. Ograniczę się do stwierdzenia, że widząc wejście Thoma Yorka na scenę czułam się jak w dniu, kiedy po raz pierwszy (i póki co, ostatni) zobaczyłam na własne oczy delfiny. Prawie się popłakałam. Inna refleksja: w Poznaniu jest niedorzecznie dużo świateł na przejściach dla pieszych.
Na zdjęciach odpowiednio: ja i najdroższa woda w Poznaniu, ja, Absolutna Menda Deadline'owa oraz inna menda, która ukradła nam punktum.
Poza tym:
- będę w nowym Kolektywie
- z użyciem niewolniczej pracy Daniela kończę powoli Essex County
- a z użyciem własnej zamierzam zrobić sześć kolorowych plansz w trzy dni do Łodzi
- polecam bloga Wondera, prawdziwego konesera warszawskich falafeli i wielkiej nadziei białych w zakresie wzornictwa koszulkowego.
- poza tym jestem podejrzanie szczęśliwa. Pewnie mam raka.
Ej skąd masz taką zajebistą bluzkę ? :(
OdpowiedzUsuńTeż chcę. A co do komiksu nie muszę chyba
komentować po tym jak widziałaś moją reakcję.
Po raz pierwszy Twój komiks ubawił mnie do łez i to dosłownie !
Ktoś wam się tam z tyłu przyczaił :D Chyba, że to tak miało być, a ja się nie znam ;)
OdpowiedzUsuń1. Prawdziwy koneser i wielka nadzieja białych dziękuje serdecznie za te miłe słowa.
OdpowiedzUsuń2. Daniel założył koszulkę Radiohead na koncert Radiohead? www.mitchclem.com/nothingnice/46/
3. Co do ostatniej informacji - czy to znaczy, że nie muszę oddawać Ci komiksików?
I tak już w tej chwili nie pamiętam dokładnie, co Ci pożyczyłam, więc poczekaj jeszcze miesiąc i całkiem zapomnę. Przyniesiesz mi jakieś Spajdermeny z bazarku i pomyślę, że to moje.
OdpowiedzUsuńPo pierwsze, nie jest to koszulka kupiona na ich stoisku za stówę (tak zgaduję, na Mozie były po 8 dych), tylko oryginalna podróba ze świętej pamięci KDT. I nie widać tego pod tym kątem, ale jest cała dziurawa, więc ukazuje mój mężny tors i wyćwiczony na siłce kaloryfer.
OdpowiedzUsuńPo drugie, też tego nie widać, ale nasze koszulki są komplementarne - obie polegają na zmasowanym ataku haseł z reklam i z wieców.
A tamtą dziewuchę, która lubi psuć ludziom zdjęcia, to chyba przefotoszopuję w inną, odpowiednią fotkę znalezioną na jakimś serwisie od lat 18. i puszczę w obieg, by zniszczyć jej życie. Tego się po prostu ludziom nie robi!
Ta dziewucha to ma dałna tak w ogóle
OdpowiedzUsuńObawiam się, że nie ma.
OdpowiedzUsuńPrawdziwego nie, ale wygląda jakby miała :P
OdpowiedzUsuńO, dopiero przeczytałem o Mendzie Deadline'owej. Deadliny są dla mięczaków, brejkaj wszystkie rule, man.
OdpowiedzUsuńNo proszę, byli jacyś swoi na koncercie (nie mam oczywiście tej dziewczynki z downem) :)
OdpowiedzUsuńja też byłem na tym koncercie:)
OdpowiedzUsuńA pisaliśmy na tłiterze, że jedziemy. Gdybyś też tam był zalogowany, Janku, to byśmy i z Tobą posłuchali radiogłowych. I z Przemkiem Pawełkiem. A tak towarzycho rozpiecrzchnięte.
OdpowiedzUsuń